
Nie mniej mgła - ma wiele wspólnego z wodą :-). Szkoda, że nie mogę być "tyranem od architektury", nakazałabym odbudowę miasta tylko i wyłącznie w stylu neogotyckim.
Miałam opisać ubiegłotygodniową wyprawę po gminie Bardo. Polecam wędrówkę od wsi do wsi - jest zdecydowanie bardziej pożywna niż wędrówka od marketu do marketu. Jest coś pierwotnego (długo zastanawiałam się nad określeniem tego stanu) w pieszym przemierzaniu pół, rozdroży, łąk, spoglądaniu na wzgórza i doliny, docieraniu do jednych osad, a następnie opuszczaniu ich. W podróży najbardziej cieszy sam akt podróżowania. Podobnie jak w życiu. Wszystko co dzieje się przed i po - należy do innego porządku.
Z lekkim niepokojem zaczęłam sobie czytać Ruczinskiego Powrót Wolanda. Nie da się tego bez rozdrażnienia czytać, ale nie można też powiedzieć: to zła literatura, zrobił straszną rzecz. Nie ma w niej za grosz tego gorączkowego klimatu z "Mastera i Margarity", ale doceniam jedno; dzieląc książki na te, po przeczytaniu których chcę odwiedzić dane miasto oraz na takie, które tylko zniechęcają, to Powrót... ma coś w sobie. Chciałoby się zobaczyć Moskwę. Realnie, szybciej zobaczę w tym roku Rzym albo Malagę, ale nigdy nic nie wiadomo. Wszak, rok temu miałam na sto procent pewność podróży do Stambułu, a wylądowałam w Walencji i Alicante;-)
A tak poza tym, to cieszę się z tygodnia rektorskiego, z tego, że w niedzielę jednak nie muszę zaliczać wachty 12 godzinnej, a zaledwie 7 godzinną:-), że spotkam się z ex-rodziną (choć trzeba będzie chyba sobie prozac kupić wcześniej) i z jutrzejszego wieczoru bo będzie się działo ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz