wtorek, 22 grudnia 2009
Wspominamy tylko to, co nigdy się nie wydarzyło...
...przeczytałam na pierwszej stronie Mariny Riuza Zafona i od razu chciałam mieć to wydanie. Nie przepadam za miauczeniem Hiszpana, ale tak się zdarza, spotkać w morzu narracji danego pisarza jeden stateczek, który nam akuratnie wyda się zgrabny. I tak to teraz siedzę sobie z Mariną i płynę do starej Barcelony. A lubię to miasto, bo tam kiedyś przyszło mi zostawić buty i chyba coś jeszcze - ale skoro pamiętamy tylko to, co nigdy się nie wydarzyło, to mogę mylić się również w tym temacie. Wracać boso nocą przez Barcelonę można, we Wro to raczej nie jest wykonalne - wiem co mówię, jedna taka próba zakończyła się kawałem szkła co utkwiło w dużym palcu mojej stopy i w tej samej sekundzie runął romantyzm, a nastał pozytywizm z całym dobrodziejstwem medycznych ablucji. Nevermind.
Na koniec roku wszyscy coś lub kogoś wspominają. Sumują, dodają, oceniają, planują. Aktualnie nie mam żadnych planów, ani nie chce mi się ubierać w strój arbitra. Jeśli chodzi o 2010 rok, to mogę napisać, że: chciałabym go przeżyć. Jednak są rzeczy i sprawy, które nie zależą od nas, a patrząc na to bez zbędnego dramatyzmu, wystarczy jedno małe: no. I tyle.
Zdecydowanie łatwiej i weselej rozważyć teoretyczne sytuacje, które nas nie spotkają. Więc co na pewno nie przydarzy mi się w przyszłym roku:
1. Wątpię aby jakiś twórca nagrał płytę, która mnie poruszy :-(
Fakt, będzie pewnie sporo dobrych krążków, parę niezłych projektów. Ale ostatnio myśląc o latach 00. XXI wieku ze zgrozą zauważyłam, że sercem jestem w latach 90. XX wieku :-) - jeśli chodzi o nowe brzmienia ha ha.
2. Nie pojadę na wyprawę do Mongolii :-(
Zapewne przyjdzie mi wysłuchać relacji gadanej.
3. Mam obawy, że nie dane mi będzie opuścić Wrocław, choć w wyobraźni zagospodarowałam już rzeczy w walizkach :-(
Bo... szkoda gadać.
4. Nie sprawię sobie na Nowy Rok perfum Guerlain Insolence ani tym bardziej Givenchy Ange ou Demon Tendre :-(
Ale akurat na tym świat nie straci.
5. Nie nałożę modnych 12 centymetrowych szpilek na platformach :-(
Musiałabym skrócić się o jakieś 20 cm, albo przemienić w długą nitkę w stylu Rie Rasmussen. Bo tylko w tych dwóch wariantach człowiek wygląda w takich butach dobrze. Wiem co mówię, kupiłam raz "na fazie" takie botki, których wygórowana cena kompletnie ma się nijak do wartości jaką wniosły w moje życie. Teraz wyciągam je raz w roku z woreczka aby zapastować i na tym zakończą swoją karierę.
6. Chyba to nad czym teraz pracuję nie poruszy nikogo, w sensie Czytelnika :-(
Jakoś zawsze pozostaję w obrębie rozbawiania gawiedzi, choć i to dobre.
7. Richard Kern nie zrobi mi zdjęcia, racza :-(
Choć zostałam anty-modelką w obiektywie Tomka, którego "oko" bardzo lubię.
8. Podejrzewam, że nie umówię się z kimś kto nosi srebrne spinki w mankietach z polerowanym bursztynem :-(
na Boga! - że tak sparafrazuję swego ex szefa - ale tylko do białej koszuli uszytej z tkaniny o powierzchni faktury, marynarka melanż - nigdy czysty ton. Inaczej - srebro z bursztynem wygląda wulgarnie.
9. Zakładam, że nie odważę się powiedzieć niektórym: r..ł was w d...ę pies.
Bo z wiekiem zauważyłam, że nie ma to większego sensu, a życie załatwi to po swojemu.
10. A na koniec, że nie spotkam nikogo z Was :-(
Bo tak mi się ostatnio przyśniło. I basta.
...a poważnie mówiąc, do świąt jeszcze trochę, do Nowego Roku tym bardziej. Życzenia tradycyjnie zaserwuję w innym miejscu, a Wy tam wszyscy życzcie i spełniajcie się sami z najlepszym skutkiem dla Was.
Nec temere, nec timide
Fot. Tomasz Gola
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz