wtorek, 26 stycznia 2010
Między śledziem, internetem a innymi smakołykami
W zimie dobrych jest kilka rzeczy (tak próbuję się rozweselić w ramach rekompensaty temperatury ujemnej):
- jedzenie kalorycznych potraw bez konsekwencji tycia (oczywista jeśli chodzimy po mrozie, a nie grzejemy dupska w fotelach),
- picie mocnych alkoholi (ale z umiarem, bo można skończyć jak tytułowy Organista z Ponikły z sienkiewiczowskiego opowiadania),
- bezprecedensowe spędzanie czasu przed komputerem (bez letnich wyrzutów sumienia:-),
- banialukowanie nad wiosną i latem;-)
Ale od początku. Tak czy inaczej, ten rok zaczął się realizacją zmian, których kiełki wystrzeliły w 2009. Czy będzie lepiej? Czy to dobra droga się realizuje? Bo ja tam wiem... Im mniej w sumie spędzam czasu nad kategoryzacją opozycji dobre - złe, tym lepiej ;-). Marząc sobie więc w zaciszu domowym o wakacjach na upalnym Południu, zastanawiałam się nad kwestią Północy - jako stanu człowieka. Łoj, to nie mój łej zdecydowanie, choć tak a i owszem miewa swe zalety. Dokładnie chodzi o śledzia;-). W okresie zimowym śledź gości często w mych myślach ha ha. Po latach eksperymentów dochodzę do wniosku, że żarcie gotowego śledzia ze słoików czy na wagę to jednak pomyłka. Za często zdarzają się barbarzyńskie wpadki, a oszustwo na przyprawach (vide olej i oliwa) to skandal. Zresztą, dobrego śledzia można trachnąć szybko we własnej kuchni. Najbardziej śledzie mnie zaskoczyły "w Sopot", gdzieśmy jakieś dwa lata temu jodu i dżinu zażywali (bardziej dżinu - gwoli ścisłości). W hotelu gdzie mieszkałam podawano śledzia na najróżniejsze sposoby, a że był dość tani to się go zjadło kilka kilogramów. Tamta przygoda kulinarna nauczyła mnie jednego: śledź lubi eksperymenty i wcale nie musi być sprowadzony do prostego zestawu tylko i wyłącznie z cebulą. Śledź świetnie sobie radzi z winogronem, rodzynkami oraz ananasem, a nawet z kawałkami mango. Połączony z ładną paletą kolorystyczną warzyw lub owoców - wygląda fantastycznie.
Tej zimy, kręcąc się po kuchni myślałam właśnie o Północy i Południu - oraz o tym, że najbardziej lubię sytuacje i osobowości złożone z kontrastów, więc tak to się przełożyło na śledzia:
Pół kilo filetów śledziowych w zalewie olejowej (uwaga: filet musi być grupy na palec, mięso białe, a przyciśnięte palcem - nie odznaczające się śladem - inaczej można sobie darować, bo szkoda kubków smakowych i żołądka). Filety odsączamy (nie używamy oleju z pudełka - pod żadnym kuwa pozorem!). Następnie kroimy w ukośne plasterki (do 2 cm) jak serniczek.
Następnie: obieramy jedną małą cebulę (małą kuwa małą) - następnie odcinamy i wycinamy wszystkie twarde i brzydkie części (to tanie warzywo) - tak przygotowaną główkę parzymy wrzątkiem. Kroimy w małe półksiężyce.
Bierzemy pęczek szczypioru (nie trzymanego wcześniej w lodówie, tylko przyniesionego ze sklepu) - myjemy i siekamy na drobno.
Jedną paprykę czerwoną (bardzo twardą) kroimy w drobną kostkę, usuwając wszystkie paprochy.
Do tego: pół limonki, pół cytryny, pieprz kolorowy, pieprz czarny, szczypta chili, odrobina soli morskiej (jak komu mało śledź słony) kilka liści świeżej mięty oraz... 25 gram absyntu, najlepiej 70-80 procentowego (musi być verte - i najlepszy robią pod Barcą i pod Pragą - Absinth Beetle).
Więc: na sam spód kładziemy warstwę cebulki - posypujemy przyprawami, skropimy odrobiną limonki. Następnie warstwa śledzia i kropimy limonką, cytryną, sypiemy przyprawami oraz suto szczypiorem. Następnie znów odrobina cebulki i powtarzamy pięterko. Na samej górze sypiemy papryką, kropimy absyntem i zalewamy wszystko suto dobrą oliwą z oliwek (może być grecka albo włoska od biedy). Koniec powinny wieńczyć liście miętowe. Resztkę niewykorzystaną absyntu można wypić, na rozgrzewkę :-).
Całość przykryć folią aluminiową i schłodzić do "przegryzienia się". Niby przed podaniem można wymieszać, ale w sumie to ładnie torcikowo wygląda na talerzu. Dodatkowo można podrzucić ozdobnie połówkę plastra cytryny i liść mięty. Całość wygląda, pachnie i smakuje zajebiście, zwłaszcza z ciemnym chlebem :-). To taki śledź w stylu mojito;-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz