wtorek, 9 lutego 2010

Smaczne abecadło (2)


...a więc kontynuujmy :

M - jak malaga, melon, mięta - łącząc te trzy żywioły spożywcze można całkiem miło spędzić całe lato:-). Malaga to ostatnio mi się roi i to bardzo i może się wyroi:-). Podobno to słodkie andaluzyjskie wino straciło obecnie swoje pięć minut, ale dla mnie (obok boskiej Madery) jest jednym z niewielu słodkich trunków alkoholowych, które lubię podegustować. Malaga tak jak i Madera mają to do siebie, że trzeba je dobrze zestawić. Błędem jest zagryzanie tych esencjonalnych, wyposażonych w cukier win innymi słodkimi produktami. Spróbujcie z chłodnym melonem, a dla detoksu po cukrze polecam miętkę - najlepiej z dodanymi świeżymi liśćmi. Po ostatniej wyprawie do Walencji wiem jedno, w Hiszpanii mają lepszą miętę - z bólem to przyznaję:-). A mięta to napój twardzieli he he.

N - jak nerkowce. Staram się nie kupować dużych paczek bo opróżnię każdą ilość tych orzechów. Posiekałam raz nerkowca, zmieszałam z pistacjami uprażyłam na oliwie, dodałam nieco siekanej podsuszanej ostrej papryczki i ze trzy suszone pomidory, a do tego mnogo pesto i wszystko hop na makaron wstążki - Viva Italia!

O - jak oliwki i oliwa. Bez tego nie byłoby świata ani filozofii, niczego by nie było mówiąc językiem Kononowicza:-) Pojawienie się dobrej oliwy i oliwek w polskich sklepach było wiekopomnym wydarzeniem. Wcześniej to małe, zielone i okrągłe znałam tylko z serialu M.A.S.H, że dawali sobie do pędzonego własnym sumptem martini. Rzeczywiście warto było czekać, a może inaczej - dlaczego kuwa tak długo! Chwilę później zaczęłam sama kręcić się po świecie i robić własne rankingi oliwek i oliw. Nauczyłam się więc z oliwą jadać wszystko, polewać, dusić, doprawiać. Ba, oliwę zabieram nawet do łazienki. Nic lepszego jak natrzeć się przed kąpielą oliwą i wskoczyć do osolonej sola kąpielową wanny. I ładnie się potem pachnie, jak kawałek południowego podpłomyka he he. Co najważniejsze - skóra potem nie schnie, zwłaszcza zimą. Oliwa jest też dobra zamiast masła na chleb. Fantastyczne zestawienie. Oliwki za to sentymentalnie prowadzą mnie do holenderskiej Bredy. Nad kanałami, nieopodal katedry był taki targ spożywczy pełen kramów. Sprzedawano na wagę i na miejscu oliwki (o takich wielkościach i odcieniach, że ho ho). W czwartek, jak udało mi się zerwać szybciej z roboty, brałam rower i jechałam do Bredy na zakupy (był to jedyny dzień handlowy z dłużej otwartymi sklepami, w sensie do 20.), ale zanim rozpoczęłam żer po półkach, szłam na porcje oliwek, frytek i majonezu. Kaloryczne jak sam sukinkot, ale po pracy fizycznej dobrze robiło.

P - jak pizza i pomidory oraz pesto, a przede wszystkim pączki. Pizza powinna dostać kulinarną nagrodę Nobla, gdyby takie dawali:-). Niech to wystarczy. Właściwie można jeść tylko pizze na różne sposoby i żyć. A pomidory? Ponad cztery lata temu po chorobie, mama Tobs karmiła mnie przez dwa miesiące przecierem pomidorowym własnej produkcji, gotowanymi jabłkami i lekkim białym serwem. Na pytanie czy potem mogę patrzeć się jeszcze na takie jedzenie, odpowiedziałam: tak, a i owszem. Przecież to smaczne! Pesto - zielone królestwo. Na ciepło i na zimno. Na pieczywie i w potrawie. Zawsze. Co do pączków - jak mogłabym zrezygnować z ciast i ciasteczek, tak pączki nigdy nie stracą mej sympatii. Dobry pączek należy doprawić spirytusem, aby nie naciągał tłuszczem podczas pieczenia. Kiedyś podmieniłam spiryt na absynt - były jeszcze lepsze. Jutro tłusty czwartek, wprawdzie te sklepowe są raczej podłego sortu, ale nie oszczędzajcie sobie. Dla mnie to straszny dzień tego roku, pierwszy raz nie zjem już nigdy pączka made by Tobs. I nie chce mi się robić własnych. Chyba po prostu muszę przeczekać.

R - jak raclette. Szwajcarzy mają ciekawe góry, mentalność, historię i kuchnię. Mają też Gigera:-). Ten ich pieprzony ser zwany raclette, mlący się, płynący, kulkowany, z geneza pastewną cholernie mnie smakuje. Zamiast bombonierki wolałabym coś takiego:-)

... no dobra, głodna jestem już z tego wszystkiego. Deser z końcowych pozycji abecadła niebawem.

6 komentarzy:

Terezjusz pisze...

Pizza to moja specjalność :-)
Ale robię ją nietypowo, bo z kminkiem, czego nie wszyscy lubią.
Moja ulubiona jest z łososiem i orzechami, ale nie tylko.
I dużo sera i oliwek na pizzę :-)

Antykwariat Pat pisze...

Terry@
kminek jest OK, chlebek kminkowy choćby, czy jako przyprawa wpływająca dobrze na trawienie. Jeśli zmieszać kminek z ciastem na pizze - to podpłomyk zyska ciekawą cierpkość i aromat. Fajne! To ja poproszę jedną taką pizze;-)

tow. trokier vel trikier pisze...

wpis piękny, jestem poruszony, przepis na makaron z nerkowcami i pistacjami bardzo bym poprosił w szczegółach na pocztę prywatną, o ile oczywiście takie szczegóły są, bo może wszystko zależy do ręki kucharza-kucharki, chętnie bym cóś takiego przygotował żonie na romanticzną kolację. Da się to zrobić droga Patrycjo ( tu powinien być znak zapytania ale klawiatura się popsuła )jeśli tak to się polecam, czekam na ciąg dalszy!

Antykwariat Pat pisze...

Trokier@
jasne, że da się. "Zara" napiszę :-)

Terezjusz pisze...

Może któregoś dnia, jak wreszcie sytuacja się unormalizuje, się załapiesz :-)

Antykwariat Pat pisze...

Terry@
zatem, pizza-party:-)

Powered By Blogger