Kiedyś wszystko sobie minie. I dobre i złe. To ostatnie zawsze jakoś tak kuwa chwyci się hyc człowieka i jak demoniczne martwe dydko, co grasuje pod murem cmentarza*, dusi za szyję. Well, trzeba przetrwać. Bo pójdzie sobie wreszcie :-)
* To Mała Blogerko już znasz pochodzenie powiedzonka "hyc" :-)
3 komentarze:
trzymam kciuki ( po dewocku - otoczę Cię Patrycjo, modlitewną opieką! ):-) pzdr
Kochany Trokier :-)
choć - z mego punktu widzenia - bardziej potrzebny byłby mi gan i pół litra. Jednym słowem - życie to kobieta lekkich obyczajów, albo jej menadżer - to tak eufemistycznie, żeby już nie przeklinać w necie, co sobie solennie obiecałam na nowy rok.
pozdr.
pat
nie wnikam w szczegóły, potrzeby które opisujesz mówią mi wiele, choć pewnie nie wszystko, jako nieustający pesymista i mąż niepoprawnej melancholiczki zalecam nie zawracanie sobie głowy pierdołami, okresową bezmyślność, zwis na wszystko ( praca !!!!!) i wszystkich, lub dla odmiany pogrążenie się w rozpaczy do dna i odbicie od niego ku nowym wyzwaniom ( hehehehe ale produkcyjniak ) a ja tak jak pisałem w poprzednim komentarzu....trzymam kciuki.
Prześlij komentarz