piątek, 12 marca 2010

Przy małej czarnej, mały pastisz :-)



Przyszło mi to do głowy z początkiem zimy, ubiegłego roku. Nie było wcześniej czasu, bo ciągle coś się działo, coś trzeba było zaczynać, a coś innego kończyć. Wreszcie korzystam z małej zakładki chorobowej, choć - jak się okazuje - w naszych złych czasach, nawet podczas choroby trzeba pracować. Nevermind(e).

Pastisz w stylu Ernsta, nie mogłam się oprzeć;-)

W domu, 11 marca 2010

Z Najlepszym z Braci o snach. Pan Darcy odwiedził mnie o zmierzchu. W innych okolicznościach cieszylibyśmy się nieśmiałym tchnieniem wiosny. Niestety, martwe kleszcze zimy nadal nie pozwalają ziemi wypuścić pierwszych, życiodajnych pędów. Zaiste, człowiek nie uświadamia sobie, jak bardzo, cykl przemian jego duszy, jest związany z rytmem natury. Wystarczy mały dysonans w konstrukcji melodii, a już trawi nas melancholijny niepokój.
Na szczęście, farmakologia oferuje panaceum. Paracetamol, odrobina tytoniu i czerwonego wina potrafią odsunąć na bok, ciężką kotarę smutków.
Sny o wodzie. Pan Darcy opowiada o wizji wyschniętej rzeki, z korytem usłanym złotym piaskiem. Początkowy niepokój, jaki silnie odczuwał, ustąpił błogości na widok koloru szlachetnego kruszcu. Tak, potęga snów mówi o głębi naszych prawdziwych uczuć i obiektach afektów.
Woda pojawia się w moich podróżach z Morfeuszem nader często. Zwłaszcza po spotkaniach z Inżynierką i Redaktorką. Trzeba nauczyć się stawiać bukłak z płynem obok łóżka, za każdym razem, kiedy w kalendarzu, wypadnie termin naszych kameralnych dyskusji. Drobne wyspy tej rzadkiej wyjątkowości. W świecie wielkich dysput o kredytach i problemach z małżonkami.
Małżonek - rozważam etymologiczne oraz kontekstowe osadzenie słowa. Tak mocno odwołującego się do głębokiego porządku organizacji relacji międzyludzkich. Skojarzył się z małżem. Dziwne, czyżby było to adekwatne odwołanie do teorii cyklów przypływów i odpływów opisanych przez Eliadego? A może, chodzi o specyficzną kuchnię śródziemnomorską? Podążając dalej, o Ars Amore. Muszę się nad tym głębiej zastanowić. Głębiej - zdaje się, słowo to nie pojawiło się przypadkiem. Zaczynam odczuwać niepokój.
Aby nie zapomnieć o prawach, wyżej znajdujących się od naszych namiętności, spędziłam trochę czasu na obserwacjach mego egzemplarza Cavia porcellus. Portugalczycy nazywają ją Porquinho da India. Zaskakujące i przerażające w rzeczy samej! Jak w nazwie, znaczeniu słów, zawiera się tęsknota za otwartym, dalekim i nieokiełznanym. Kontrastujące z ograniczeniem życia w klatce. W ramach ćwiczenia pokory odnotowuję: niektórym bytom do szczęścia wystarczy marchewka, ogórek i sianko. Ja dopisuję na marginesie jeszcze jedno słowo: winko.

:-) :-) :-)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jakieś 40% tekstu faktycznie brzmi jak "Promieniowania". Chałwa!

Dante pisze...

Genialne. Czapki z głów. :)

Powered By Blogger