środa, 30 stycznia 2008
Sylwia
Borko, to jest 50. wpis na tego bloga - tego czyli tej wersji na bloggerze. Nie wiedziałam, że 50. kawałek jaki Wam tu zapodam będzie akurat miał takie dziwne konotacje. Wczoraj zmarła Sylwia Sworowska, moja koleżansia z tego miasta dzieciństwa co to jak mara senna z książek Poego ciągle się za mną ciągnie. Sylwia ruda, dziwna, palaczka namiętna, malarka uparta, wielbicielka ekspresjonistów, Tamary Łempickiej, zespołu The Doors i przede wszystkim piwka na Grzybku. Co tu więcej pisać. Miała 33 lata. A raczej miałaby. Bo urodzona tego samego dnia, miesiąca o rok później niż ja. Taka Sylwia, po prostu Sylwia:(
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Miałam okazję parę lat temu poznać Sylwię. Choć nie była to zażyła znajomość, kurczę brakuje mi Jej...
Mysle ze nie tylko twoja to byla kolezanka ale wiekszosci ludzi w obornikach ja dobrze znalo...JA rowniez i nie wiem czy moge uwazac sie za jej kolezanka mam takowa nadizeje ze tak...Czasami nadal o niej mysle ...i doskonale pamietam jej probelemach...bardzo mi jej brakuje i załuje ze nie mialam dla niej wiecej czassu...A umawailysmy sie na piatek nie stety nie doczekalysmy sie spotkania...Bardzo to przezywam...
Prześlij komentarz