wtorek, 2 września 2008

Kilka słów o braku zasad


Borko, w gruncie rzeczy nie znam nikogo kto dotrzymywałby sobie i innym solennych obietnic o naprawie własnego "ego". Tak to już jest, że jakoś cholera każde załamanie mija, zwątpienie przechodzi, a wiara we własne siły zakłóca nam jasne pole widzenia. I dobrze. Przecież jeśli trzymać się swego szańca myślenia, to nigdy nie powstałaby na przykład powieść panny Austen "Duma i uprzedzenie" ;-) Choć może akurat mój wpis nie będzie dotyczył kwestii romantycznej miłości. Bynajmniej.
Tak czy siak myślę sobie: ja tam wolę dynamikę zmiennej namiętności niż stałość. Ot, oczywista zawsze będę podkreślać, że o niczym tak w życiu nie marzę jak o tym żeby coś mieć co mnie trzymać przy ziemi będzie twardo i w ryzach, ale niech to nie będzie Wszystko. Reszta może może hulać jak w teorii chaosu. Bo energia przychodzi wtedy kiedy "coś się dzieje", kiedy jest "ruch" i "wyzwania", a nie wtedy gdy zamotani na dupie siedzimy gapiąc się monitor albo ekran TV. I dlatego lubię jesień. Gosh, jaka inna ta jesień od tamtej z ubiegłego roku, kiedy jak Włóczykij z Doliny Muminków chciałam spakować swój tobołek i iść za siedem gór w poszukiwaniu pustelni para buddyjskiej, a może jak u gorzko zabawnego Stendhala "parmeńskiej" (choć z parmeńskich to wolę szynkę, a nie pustelnię;). I jak zwykle nie dotrzymałam słowa. Co akurat jest najbardziej fajne w tym wszystkim.
Czytam sobie teraz "Orientalizm" profesora Saida, co polecam Wam moi drodzy między lekturą Wyborowej a Pudlem ha ha, a czeka w kolejce miłość pod niebem Barcelony... mama Tobs zapewnia, że będę płakać do poduszki... hm, ostatni raz płakałam, ostatni raz kiedy ja płakałam? Chwileczkę. Cholera nie pamiętam teraz żadnego dzieła sztuki, ale na pewno lekko łzawo zrobiło mi się po książce Doris Lessing Lato przed zmierzchem, ale to "wicie rozumicie" zapowiedź starości w wersji kobiety mieszczańskiej, nie mogło być inaczej. Tyle, że zanim nadejdzie starość, jeszcze większa mądrość i inne takie splendory, to mimo wszystko jak mawiał choć raz nie głupio mój nieodżałowany kolega: biologia jest po mojej stronie ;). Przynajmniej na chwilę, ale po cóż zastanawiać się nad kacem kiedy wino tak bardzo smakuje, a o absyncie to już nawet nie wspomnę :)

Zatem wiodę do końca
którego nie ma
jeszcze
w
naszym świecie


...czego Wam wszystkim jak "fuck" życzę:)

Brak komentarzy:

Powered By Blogger