Borko, nadzorowanie cudzych profili jest jak głaskanie obcego kota na stadionie:-) vide załączona fotografia. Niby dotyk futerka jest jak zwykle rewelacyjny, zwierz przybiega (bo wiadomo, że do kotownic przybiega). Ale...
Zacznijmy od początku. Wszystko rozpętało się w ubiegły piątek. Z redaktor Sylv i redaktor Jacko poszłyśmy na "Harrego Plotera". Zanim weszłyśmy do kina, musiałyśmy oczywiście zaliczyć ileś miejsc, w których rozdają za mamonę straszliwe węglowodany powodując głębokie fazy uzależnienia:-) jak to bywa podczas tych upokarzających sesji obżarstwa rozmowy bywają miałkie. W skrócie ujmując mentalny biały kozaczek rządził. Jednak na koniec redaktor Jacko poruszyła nader ważną kwestią jaką są "społecznościowe spadki". Otóż, jeśli masz taką potrzebę możesz pozostawić na pewnych portalach testamentowych wszystkie swoje hasła do stron, które kreujesz, a jakiś odpowiedzialny "spadkobierca" podejmie trud (w sensie odziedziczy po tobie) kontynuowania dzieła. W pierwszej chwili pomyslałam: extra. W drugiej: kurwa, no bez jaj. Po kij, ktoś ma grzebać się w moich zasobach, nadrabiać styl i kiepski humor. A jak nikt się nie znajdzie? Wstyd i sromota będą jeszcze bardziej piekące. Wprawdzie nie sądzę abym z tego sobie zdawała sprawę, ale nigdy nie wiadomo. Nie mniej - temat ten zajmował mnie dłuższy czas (również z innego powodu, ale o tym kiedy indziej). Będąc na tej fali dostałam wczoraj info: "zaloguj się na mój profil. Zrób aktualizacje, dodaj znajomych, poodpisuj na maile. Żeby wiesz aktywność nie padła". Eureka! Nikt nie ma czasu żeby zarządzać wszystkimi swoimi wirtualnymi wcieleniami. Mit spędzania urlopów, czy wyjazdów z notebookiem na kolanach i bezprzewodowym nadaje się do edukacyjnych filmów o współczesnych patologiach, a nie do realnego zastosowania. Stąd - bardzo przydatną usługą będą "zarządzający profilami" - czyli, "podmioty", które są w stanie poprowadzić pozornie zindywidualizowane, społecznościowe profile/miejsca/aktywności w imię ojca/matki założyciela. Idąc tym tropem dalej - można wysilić się nieco - nie każdy ma zdolność kreacji, pisania, ubierania w ładne fatałaszki czegoś tam kuwa o sobie, ale w wewnętrznym przeświadczeniu wie o co "go" wie czego chce (zakładam), wie do czego jego osobie dalej, a do czego bliżej - i może chcieć skorzystać z tego rodzaju usług - wykreuj moją wirtualną obecność (po wypełnieniu ankiety), zarządzaj moimi profilami (kiedy pracuję, urlopuję, mam w dupie świat, depresję...), a do tego zadbaj o to abym była/był zawsze trendy. Abstrakcyjne? Bynajmniej. Dziwne było to, że wcześniej robiłam to for money, a teraz for fun. Ale dziwne to. I na razie muszę się z tym przespać:-) jak mawia Mała Blogerka.
Ps. a dzisiaj laur dobrego smaku należy się Łukaszowi Medekszy - może to i gamoniowate i wredne stworzenie jest (tu uwaga ważna, jeśli ktoś odebrał to nie w kategoriach żartu - ten trąba, tak gwoli wyjaśnienia użytych przymiotników odnośnie zacnego Lou), ale niestety, poczucie "life meaning" mamy niezmienne. No i w końcu oficjalnie życzę wszystkiego najlepszego z okazji zostania w przyszłym roku tatą!
3 komentarze:
A Szanowna Pani nie była przypadkiem na tym Harrym Potterze w zeszły piątek około gdzieś tak 17.30 w Arkadach Wrocławskich?
A zgadza się :-)
Czyli trafnie rozpoznałem :-)
Mogę potwierdzić: Patrycja Blaum nie jest wirtualnym tworem, widziałem ją, chodzi do kina :-)
Prześlij komentarz