Od piątku zaczął się sezon light. Przeszłam ukochaną uliczką Zyndrama z Maszkowic, popatrzyłam co na "skwerku" przy elektrowni wodnej słychać, pobłąkałam się z Najlepszym z Braci po Ołbinie, zaliczyłam z Inżynierką Niskie Łąki i wały odrzańskie oraz Rakowiec, aż po dwóch dniach wróciłam do domu. Trzeba było "zrestartować twardy dysk". Jak zwykle przytaszczyłam do chatki mnóstwo rzeczy :-). Swoją drogą, w sobotę rano doszłam do zabawnej konstatacji: niegdyś nie zważałam na to, gdzie zdarza mi się spać, jak rano wyglądać oraz co mieć w serwisie porannym. Teraz to wszystko się zmieniło i nie znoszę spać poza domem (no, za wyjątkiem Barda;-). Tego ranka pochwaliłam Najlepszego, że jednak jest jedyną osobą (mimo że notorycznie podnosi mi ciśnienie) bo wie, że nie mogę żyć bez płynu Listerine i dżemu z fig na śniadanie. Cholera, jednak to bydle ma kawałek serca i jest spostrzegawcze.
A dziś - zastanawiając się - co będzie Jutro, jak zacznie się Tydzień, przeczytałam od cher Dantego maila, że oto trzeba konspirować w tej sytuacji ;-), a mnie się zdaje, że po pierwsze stare podziały na my i oni nie mają żadnego zastosowania, bo linie przebiegają po skonkretyzowanych akcydentach i są zmienne, można rzec: pulsują. Mamy też więcej "kłączy", niż "centrów". Zetem, ten "wygra" (w zasadzie to też anachronizm), kto zawładnie wyobraźnią. A wyobraźnie zagospodarowuje się twórczością - słyszycie, cholerne lenie;-)))).
FOT. Mała Blogerka z trasy Bardo-Kłodzko, którą za 2 tygodnie pokonamy razem.
2 komentarze:
To pozostaje nieodgadnione jednak, choć tendencja to stała od zarania dziejów - nikt tak ciśnienia nie podnosi, jak Najlepszy. Jakoś wprost proporcjonalnie do siebie to działa...im bardziej Naj, tym bardziej Wkur. A najlepsze jest to, że wszystkim tak dobrze i wszyscy fatalistycznie wiedzą, że tak musi być.
Magadalena@
No cóż, braci się nie wybiera i nie zmienia - w przeciwieństwie do choćby narzeczonych - więc trzeba docenić lepsze strony ich osobowości :-)
Prześlij komentarz