poniedziałek, 13 października 2008
W lesie
Borko, a więc tak się składa, że real w końcu odpowiada na nasze niepokoje. I za każdym razem kiedy przychodzi taki dzień, w którym zaczynam zadawać sobie pytanie: ...i co dalej? szybko dzieje się coś, co staje się zwiastunem, a następnie konsekwencją nadejścia zmian. Przeskoczenia z jednego świata cube w drugi. Tym razem wszystkie znaki na ziemi i niebie wieszczą koniec etapu "buszowania w zbożu". Czy więcej dni w tym miejscu było fajnych, czy gorzkich? Czy więcej było towarzystwa i rozmowy, czy też może odwrotnie: ciszy i przemyśleń. Jeszcze nie wiem. Dopiero czas, dystans pozwoli poukładać sobie wszystko w głowie. A był to czas ciekawy, odrobinę wycięty z ogólnego biegu życia, ale chyba najlepszy moment nadszedł aby ten etap zakończyć. Wszystko co miało się w tym miejscu wydarzyć już się stało. Intencja założycielska "norki zbożowej" też już dawno zdechła i poszła w mroki biblioteki wspomnień. A więc koniec i zarazem początek czegoś innego. Czasem zmiana dobrze robi, bo pozwala wykasować to czego pamiętać nie chcemy, a wynieść na szczyty kawałki incydentów, które w cudowny sposób sobie wyidealizujemy po jakimś czasie, aby nas rozgrzewały w długie zimowe noce.
I dobrze. Człowiek bez wspomnień i bez refleksji to żywy trup - a te ostatnie sprawdzają się tylko w horrorach.
Myślę sobie, że nie ma złotego środka zaradczego - takiej super strategii antykryzysowej, która byłaby zabezpieczeniem na każdym życiowym zakręcie albo wyboju. Gdyby takowa istniała, to w aptece środków "zaradczych" mielibyśmy do czynienia z tylko jednym genialnym specyfikiem. A tak do każdej sytuacji należy dopasować odpowiedni eliksir. Z drugiej strony - gdyby nie zmiany i ich wymogi nasze życie byłoby nudne jak flaki na starym oleju.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz