Borko, przy niektórych okazjach najlepsze są krótkie piosenki. Niegdyś - to był taki numer zespołu Dead Kennedys (patrz poniżej), który drzewiej sobie słuchałam na złość sąsiadom (nota bene, byli oddaleni sporo - więc doceńcie inwencję:-). Ale wróćmy do kwestii esencji - czyli istoty krótkich piosenek. Ma być mocno, szybko, dosadnie. Krótko po to, aby potem przez te wszystkie długie chwile analizować ten czas bardzo zwięzły i rozpamiętywać eksplozję sekundowego momentu. Osobiście - lubię krótkie formy, do tej pory cenię sobie umiejętność zwięzłego wypowiadania się czy smakowania życia. I tak, dla przykładu opowiadał nam jeden znajomy jak to się odbyło rozstanie z partnerką: ona do niego: lubisz mnie? on na to: lubię! a więc ona na to: to spierdalaj. Koniec, kropka, trąbka.
Wszystko co trwa długo i miele się w maszynce - to efektywnie staje się kotletem mielonym, a tak, a i owszem smaczne to danie, ale jakże ciężkie na żołądek i jak bardzo konsekwentne w próbie metabolizmu. Stąd, zła i stara zasada jest taka, że co ma się stać to się stanie, a co ma wisieć to nie utonie. I że to co krótkie to wcale nie znaczy - mniej wartościowe. Więc "enjoy" tym co na chwilę:-)
2 komentarze:
Przytoczony tu dialog ma byc przykładem wypowiedzi zwięzłej czy tez raczej umiejętności smakowania życia?
Ha, ma być raczej satyryczno-złośliwym przykładem przekazywania krótkich i dosadnych komunikatów, oraz nawiązaniem do obserwacji zachowań i obyczajów współczesnych przedstawicieli grup (jakoby) homo sapiens :-)
Prześlij komentarz