środa, 10 grudnia 2008
Kocia księżniczka
Borko, a więc chyba tak to wszystko się układa, że są na świecie sprawy i ludzie dla których nie warto wykrajać z siebie kawałka empatii bo to energia kompletnie stracona. Kwestia do rozstrzygnięcia pozostaje tylko taka: jak umiejętnie oddzielić ziarna od plew nie tracąc przy tym zbyt dużej ilości czasu? I chyba to jest największa sztuka. Zazwyczaj jesteśmy silniejsi niż nam to się wydaje. Wystarczy tylko obrócić się w transgresywny "tył" i rzucić okiem - jakie korowody emocji, ludzi, miłości i nienawiści przewinęły się przez nasze "marne jak pył" i "kruche jak zmrożona azotem róża" życia... mnóstwo, i ileż razy było nam ciężko, bezkreśnie radośnie albo rozpaczliwie strasznie. I co? Jakoś idzie to wszystko dalej. Choć wiadomo, że są sprawy i przeżycia, które już się zdarzyły, działy i raczej to "stało się" i nie powróci raczej raz jeszcze. Tego szkoda :-) Ale gdybyż to nieustannie się powtarzało, to chyba nie dostrzeglibyśmy wyjątkowości tematu, którym piszę.
I chyba przekroczenie wiekowego Rubikonu to jest dla mnie ten moment jak dziś w ładny lekko mroźny grudniowy dzień: że szkoda mi czasu na siedzenie w dołku i narzekanie (choć to bardzo trendy;-) skoro tak jakoś tyle innej energii wokół, tyle rzeczy do zrobienia, tyle miejsc do zobaczenia oraz tyle innych emocji do ogarnięcia. I niech tak będzie. Piekło jeszcze chwilę musi poczekać ha ha - to tak by the way uwagi o tym, gdzie na pewno trafię w przeświadczeniu niektórych znajomych;). Ja tam jednak uważam, że nie jest ze mną tak źle, ale zawsze macie prawo mieć inne zdanie:-)
ps. a na focie - moja mała kocia księżniczka:-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz