piątek, 27 marca 2009
Własny pierożek na wielkiej publicznej tacy
Borko, czy wkład twórczy w rzeczywistość powinien mieć charakter "poważnego" albo "ważnego" gestu? Albo, dla odmiany: czy rozkładając się na przeciwległym biegunie binarnej opozycji, może być tylko i wyłącznie żartem? Gdzie zatem znajdziemy limes, albo jak wypracować przewrotny "złoty środek"?
Osobnym tematem jest jeszcze inna kwestia, która mnie często "trapi" przy okazji "kreacji" - na ile nasze sugestie tak naprawdę są tylko powstałym na bazie fokusu gotowym produktem (spełnieniem niewypowiedzianych oczekiwań), a na ile narzucamy swój punkt widzenia, przemycamy swój koszyczek z wartościami? Kto jest więc właścicielem idei? Czy też w ogóle możemy mówić o prywatyzacji idei? Hm...
Z drugiej strony, nie ma nic bardziej pociągającego (oprócz twórczości sensu stricte autorskiej bądź reprodukcji DNA) nic zaszczepienie własnej "bakterii" na grunt obcy. Tyle, że wówczas nasze bakterie przestają być naszymi:-) zaczynają własne życie, zmieniają formy, rozwijają się itp itd... Czy potem ktoś wie jeszcze, że to my? Chyba nie.
Twórczość może miewać wielość form. Mało kto na przykład wie, że nie tylko projekty budynków czy plany zagospodarowania przestrzeni mogą być odzwierciedleniem indywidualności twórcy albo jego chwilowej pasji, nawet maszyna albo techniczne rozwiązanie bywa przestrzenią w której akt twórczy ma wiele miejsca do przekazania własnej wariacji. I tak, raz mnie Najlepszy z Braci pokazywał swoją maszynę, którą zbudował dla Chińczyków, zaprojektowaną w kształcie potężnego motyla - jak się okazało, instalacja wcale nie musiała tak akuratnie wyglądać - ale podczas projektowania skojarzyło się autorowi, że będzie to jej ideą - nawiązanie to kształtu motyla - który po hali przewozi na swoich skrzydłach urządzenie pozwalające utrzymać stałą temperaturę rozgrzanej surówki. Azja, motyl, ruch... prawie jak teoria chaosu:-). Był też inny projekt - bardziej frapujący - tym razem dla Niemców. Projekt dotyczył realizacji urządzeń, które na zawieszonych pod dachem hali suwnicach poruszały się swobodnie górą, nie zajmując miejsca na dole przeznaczonego do pracy, ani nie narażając na ewentualną styczność ludzi oraz innych urządzeń z transportowaną w obrębie hali substancją. rzecz wyglądała tak: na wielkie czworoboki do kadzi pakuje się zawartość na dole, urządzenie unosi taki czworobok do góry, a następnie na suwach pod dachem swobodnie cała zawartość wędruje do każdego stanowiska pracy. Mówimy tu przemyśle ciężkim - więc mamy do czynienia z wielkimi przestrzeniami stoczni oraz kawałem stalowego cielska. Więc gdzie tu miejsce na akt twórczy, skoro w takich sferach liczy się optymalizacja, dokładność i użyteczność? Ano, okazuje się, że jest... Jak mnie wyklarował Najlepszy z Braci - kończąc cały projekt, pozostała mu do rozwiązania jeszcze kwestia systemu hydraulicznego, który miał "coś" udogadniać i "coś" zabezpieczać od spodu (czyli podstawa czworoboku - tzw dno). System powstał, a jego ramiona zostały ułożone w kształt swastyki, kompletnie nie-widocznej na pierwszy rzut oka. Bo kto zagląda pod spód "garnka"? Ale, Najlepszy z Braci uznał za zabawne wyobrażenie sobie potężnej niemieckiej hali, w której tuż przy suficie, nad mrowiem pracujących robotników, poruszają się w równomiernych odstępach wielkie stalowe czworoboki opatrzone od spodu żelaznymi ramionami tego w końcu dość kontrowersyjnego znaku :-). I jak tu zarzucić inżynierom, że mają 0-1 wyobraźnię i brak im wrażliwości humanistów?:-) Poza tym - na szczęście - mało kto spogląda w górę pracując w takich warunkach.
Jeśli chodzi o priv - to "moja twórczość" - ma służyć ku rozbawieniu gawiedzi - zaś w przypadku pracy zarobkowej - czasem miewam wątpliwości... czy za tanio się nie sprzedajemy he he he:-). Ale raz od parady, zwłaszcza jak klient jest fajny, staramy się zostać na zawsze utrwalone w jakimś "tworze". Taka dodatkowa pieczęć rzemieślnika:-). Maszyny nie zaprojektujemy - no chyba, że mentalną:-) - ale możemy znaleźć inny sposób: ot, jak na tym zdjęciu*, gdzie przebrane za kucharki lepimy pierogi w jednym wzorcowym zakładzie i po "wieki" lud będzie to oglądał:-)))
* gwoli wyjaśnienia: środkowa "załogantka" to prawdziwy fachowiec, a nie przedstawicielka agentury:-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz