poniedziałek, 23 marca 2009

Intensywne zagęszczenie eksperymentu


Borko, wróciłam przed oblicze blogosfery jeszcze zafiksowana po wczorajszym koncercie Bang On A Can i Ivy Bittovej:-) Łoł, mimo zmęczenia, deszczu i lekkiego przeczołgania przez drogą Sylv - która "wyprowadziła mnie" na tzw. przegląd piosenki lanserskiej, a ja spóźniłam się dziesięć minut, co w sumie z racji mego zamotania i tak nie było jakimś rekordem:-) Zresztą - czy ja w życiu coś szybko zrobiłam? Nie, no może przesadzam. Ale nevermind(e).
Jaaaa jaki to był fajny koncert - zwłaszcza jego pierwsza część - choć sądząc po publiczności to jednak na Bitovą przyszli, ale ja prosty odbiorca więc uznajmy, że się mnie jednak amerykański ansambl trafił prosto w serce. Tak zajefajnego połączenia jazzu, awangardy i eksperymentu dawno na żywo nie słyszałam - niemęczącego i konstrukcyjnie powalającego na kolana, albo na kark;-) Gitara i perkusja rozwalają, a do tego kompozycje - ten koncert warto było zobaczyć i posłuchać dla samej refleksji albo traktatu o komponowaniu i strukturze - takie rzeczy panie i panowie to już nie przypadek ani jarmarczne sztuczki, to trzeba już mieć łeb na karku i geniusz w wyobraźni, nie mówiąc już o wrażliwości. Osobiście rozwalił mnie przedostatni numer - z doskonale "deathmetalową" konstrukcją i werwą. Niesamowity Team.
A Ive - widziałam po raz pierwszy w życiu - i wszystko co zdążyłam przeczytać teraz o niej sprawdza się. Trudno uwierzyć, że ona to sama, tak sama śpiewa, gra i jeszcze aranżuje. Fajne kawałki o miłości he he oraz piosenka czarownicy (o czym mnie czeska znawczyni Sylv poinformowała). Jakoś mnie te numery o czarach prześladują w życiu ha ha. Ale jak pisze Phil Hine nie można dopuścić w życiu do paranoi numerologicznych skojarzeń, symbolicznych znaczeń i zagęszczenia przestrzeni światów - bo to idzie panie zwariować, a do tego łatwo pomylić ściemę z olśnieniem ;-)
Zostańmy przy intensywnym zagęszczeniu eksperymentu muzycznego:-)
A dzisiaj my na Edycie Geppert, a co:-)
mniam

7 komentarzy:

Terezjusz pisze...

Kurcze blade! Zazdroszczę. A ja tymczasem próbuję umawiać fachowców i zaczynam coraz bardziej drżeć o stan moich finansów, jednocześnie szukając nowych klientów, którzy by mi zrekompensowali stratę kontraktu z pewną dużą firmą. Łoj, chyba nawet teatr będę musiał sobie odpuścić, jeśli nic nie znajdę. E tam! Najwyżej zrezygnuję z podłogi :-)

Antykwariat Pat pisze...

Ano koncert był genialny:-) choć dla odmiany wczorajszy popis Geppert to był GIGANT - i co tu dużo mówiąc popłakałam się na koncercie, ale he he he (nie tylko ja gwoli ścisłości) więc nie jest tak źle z moją nadpobudliwą sentymentalnością :-)

Terry@ fachowcy i remonty to również niebywały przyczynek do rozmyślań o sztuce... sztuce życia. Poza tym "kongratulejszyns" z okazji finalizacji lokum:-)

Anonimowy pisze...

No to widzę, że weekend miałaś bardzo zajęty. ;)
Wybacz ale nie podejrzewałem Ciebie o to, że możesz się popłakać na koncercie Geppert. Ale w sumie Ty zawsze mnie zaskakujesz.

Antykwariat Pat pisze...

Dante@
dobrze zajęte weekendy jak i życie w ogóle - to podstawa. Dopóki człowiek w siodle - jak to mówię - dopóty step Mongolii w zasięgu ręki;-)
E tam, ja często płaczę z powodu sztuki (czy też jak ktoś woli przeżycia estetycznego jak to ująłby Ingarden). A koncert Geppert był genialny w swej treści, reżyserii oraz poziomie wokalistki i muzyków - wyjątkowo zgadzam się dzisiaj ze wszystkimi recenzjami:-)
Poza tym co tu dużo mówić na obu koncertach miejsca miałyśmy przednie, ale to już zupełnie inna historia;-)

Terezjusz pisze...

lokim to będzie "sfinalizowane" w przyszłym tygodniu, a to z powodu przewlekania procedur przez bank. W końcu przez to jednak przeszedłem i teraz stanę się "szczęśliwym" posiadaczem kredytu :-)
A fachowców i tak trzeba umawiać z wyprzedzeniem.

Terezjusz pisze...

nie wiem, skąd mi się to "lokim" wzięło zamiast "lokum". Chyba okulary muszę zmienić :-)

Antykwariat Pat pisze...

Terry@
:-) "lokim" od "lokis" he ;-)

Powered By Blogger