czwartek, 18 października 2007
Piękna Asia przeklina w cudowny sposób...
Borko moja droga, patrzę sobie właśnie na "kobietę mojego życia" - Asię Argento w TV i myślę, że człowiek rodzi się bardziej pokręcony niż na to mogłyby wskazywać wszystkie układy astrologiczne na niebie:) Cholera, żaden facet mi się tak nie podoba jak panna Argento, a przecież nie lecę na babki (choć one czasem na mnie tak:).
To tyle z obscenicznych wynurzeń na dobranoc, żeby potem koszmary wam się nie śniły.
Myślę zresztą, że nadmierna wylewność albo zbyt niefrasobliwa szczerość nie jest wcale cennym darem. Trzeba czasem posiadać odrobinę umiejętności, żeby wiedzieć co komu i jak powiedzieć. Czasem tak jest, że nie widzimy się z kimś całymi latami, a kiedy następuje w końcu ten kontakt nie mamy żadnego problemu aby mówić, opowiadać, słuchać bez osłonek, konwenansów udawanych tematów zastępczych. Z drugiej strony można mieć kogoś tuż obok siebie, bardzo blisko. Czasem nawet bez otwierania oczu czuć zapach czyjeś skóry i nie móc zupełnie nic sensownego, szczerego choć odrobinę powiedzieć. Można też mieć wszystko z wszystkiego co wchodzi w skład człowieka, rozmawiać bez słów, łapać sens zdań w połowie, a potem nagle już tego nie mieć, już kompletnie nie potrafiąc znaleźć niczego wspólnego. I co wtedy? Nic. Nie ma rzeczy, które nie podlegają idei przepływu. Więc wszystko płynie i nie mamy umiejętności złapania tej samej kropli wody co wtedy.
Inna rzecz: jest też coś takiego jak umiejętność oddalania. To trochę trudna sztuczka i wymaga dobrej praktyki i ostrzegam, że na początku boli. Ale, ale jak się już troszeczkę w tym obeznamy to bywa nam w życiu łatwiej. No właśnie bohater filmu z panną Argento, mówi o niej: "im bardziej się do kogoś zbliżamy, tym mniej o nim wiemy". :) - by the way, Asia gra tu szelmę wyjątkową, ale za to jak wyglądającą...
Czy warto się więc zbliżać? Może tak jest, że zgodnie z zasadą: w chwili szczęścia doszukuj się zapowiedzi smutku, a w tragedii możliwości odrodzenia - po to żeby jedni mogli bliskość realizować, inni muszą jej się wyzbywać.
No dobrze, ale czasem sobie myślę, że jak już się wszystkiego i wszystkich pozbędę to trochę mi smutno będzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz